piątek, 18 grudnia 2015

Rozdział 3 - "Francuska dzielnica"

  Caroline od 3 godzin była w Nowym Orleanie i wszystko się jej nie podobało. Miała jakieś dziwne, złe przeczucie co do tego miasta. Jednak w końcu obiecała. Sasha, Viktor, Lucy i Oliver siedzieli przy ladzie w jakimś starym, obskurnym barze o francuskiej nazwie i obsługiwała ich jasnowłosa barmanka. "Przecież Luizjana to stan pochodzący od Ludwika XIV, a Orlean to miasto we Francji" - Caroline jeszcze pamiętała, o czym uczyła się 3 lata temu w lokalnym liceum w Mystic Falls.
- Care! Co tak stoisz, napij się! Wiem, że nie wygląda zachęcająco, ale jeszcze się przekonasz, jakie to miasto jest naprawdę. Nocą te ulice ożywają, wypełniają je wampiry, które pożywiają się jak, kiedy i gdzie chcą. - Zachęcała ją Lucy. - Zapomnij o przeszłości, ciesz się chwilą. Przed tobą cała wieczność takiego życia.
- Okej,okej. Staram się przecież. Po prostu...- zaczęła, nie wiedząc jak skończyć. Bo jak ma wytłumaczyć, że od jej przeszłości nie da się odciąć, że od razu jak przekroczyli granicę stanu zaczęła się dziwnie czuć, a Tyler, jej mama, wszyscy przyjaciele z Mystic Falls, śnią się jej po nocach? - Po prostu nie lubię żywić się na niewinnych ludziach.
- Hej, przecież ich nie zabijamy. Żywimy się, dajemy swojej krwi i hipnotyzujemy, by pamiętali tylko, że przyjechali do Nowego Orleanu i świetnie się bawili. Wszyscy na tym korzystają: my mamy świeżą żywność, bo stale przyjeżdżają nowi turyści, a oni mają świetne wspomnienia. - Sasha uśmiechnęła się promiennie. Paczka szybko zaprzyjaźniła się z wampirzycą. Caroline chciała znaleźć swoje miejsce na ziemi i miała nadzieję, że właśnie je odnalazła.
- Mam pomysł! Jest dopiero 10 rano. Dajcie mi kilka godzin. Zwiedzę Nowy Orlean, nie cały, ale parę miejsc, znajdę jakiegoś przewodnika. Macie mój numer telefonu, w razie czego zadzwońcie do mnie, wstępnie umówmy się tutaj o 20. Potem pójdziemy gdziekolwiek chcecie. - To był pomysł Caroline, by choć na chwilę zostać samą. Pozostali nie do końca byli przekonani. - Proszę, może mi się tu spodoba? Zresztą spontaniczne decyzje zawsze wychodzą lepiej, niż te uprzednio zaplanowane.
- Och..... - Sasha przerwała, żeby się zastanowić. Blond wampirzyca jednak i tak wiedziała, że rosjanka w końcu się zgodzi. Nikt nie był odporny na urok Caroline. - No dobra. Tylko nigdzie się nie zgub, jakby co to dzwoń! I nie rozmawiaj z obcymi! - Caroline na to zdanie parsknęła śmiechem, lecz Sasha i reszta miała poważne miny.

- Daj spokój, nie jestem dzieckiem. Czemu mam nie rozmawiać z obcymi? Przecież to śmieszne!
- Care, ona ma rację, uważaj. Nie wszyscy w tym mieście są normalni i stabilni psychicznie, szczególnie na francuskiej dzielnicy. - Viktor uśmiechnął się blado. - Idź już lepiej, bo czas ci leci.
- Pa! - rzuciła blondynka, i, nie czekając na odpowiedź, wybiegła z baru. Zobaczyła pierwszą lepszą grupkę turystów i przewodnika i dołączyła do grupy.

                                                                      Kilka godzin później

   Wycieczka Caroline skończyła się. Dziewczyna spojrzała na wyświetlacz telefonu - była dopiero 14. Nie zwiedziła nawet 1/4 Nowego Orleanu. Była jednak dość zadowolona, ponieważ słuchając opowieści miłego przewodnika oderwała się od swoich wspomnień i myśli. Szła ulicą i dzięki swemu nadprzyrodzonemu słuchowi usłyszała muzykę i głos śpiewającego mężczyzny. Idąc za muzyką, doszła do innego baru. Na szyldzie napisane było po prosty "Cafe", ale Forbes wiedziała, że znajduje się na francuskiej dzielnicy. Rozpoznawała ten układ budynków i takie tam. Weszła do baru i od razu uderzył ją chłód klimatyzacji i zapach alkoholu oraz męskich perfum. Nie musiała przyzwyczajać wzroku do półmroku jaki tam panował, jak ludzie. Od razu ujrzała ladę barową, scenę, parę stolików i krzeseł oraz kolumn. Na scenie stał ciemnoskóry mężczyzna z mikrofonem śpiewający do jakiejś jazzowo-rockowej piosenki, typowej dla Nowego Orleanu. Blondynka podeszła do baru i przysłuchiwała się melodii. Niestety, barmana nigdzie nie było. Piosenka szybko się skończyła. Rozległy się gromkie brawa. Caroline nie widziała, co robi mężczyzna, gdyż stała tyłem do sceny. W końcu znikąd pojawił się barman, a dziewczyna zamówiła burbon.
- Burbon? Nie za mocny alkohol dla niewinnej blondynki? - Caroline usłyszała głęboki, męski głos za sobą i powoli się odwróciła. Ujrzała właśnie tego ciemnoskórego mężczyznę.
- Skąd wiesz, że jestem niewinna? - blondynka uśmiechnęła się szczerze. Barman dał jej szklankę z brązowym płynem. Dziewczyna upiła łyk, a gardło zapiekło ją od ostro-gorzkiego smaku.
- Może to tylko stereotyp. Ale, faktycznie, nie wyglądasz także na aniołka. Jestem Marcel. - mężczyzna wzbudzał sympatię, wydawał się szczery, więc dziewczyna bez wahania przedstawiła mu się.
- Caroline.
_________________________________________________________________________________
   Hej! Dziś (przed czasem) przychodzę do was z trzecim rozdziałem. Wiem, że niektórym może przeszkadzać, że skaczę od Caroline do Klausa itd, ale tak wszystkie zdarzenia się pokrywają. W końcu i tak będzie jeden ciąg wydarzeń. Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba. Czekajcie na następny, powinien pojawić się do środy!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz